Trzech mężczyzn, w składzie: Jakub Jusińki, Krzysztof Pożarowski oraz Aleksander Orłowski, grających rocka. Prywatnie trzech przyjaciół. Te młode trio właśnie wdrapuje się na coraz to wyższe szczeble muzycznej kariery. Ich debiutancki album Po prostu został doceniony w wielu podsumowaniach 2012 roku, m.in Polityki i Przekroju. Laueraci konkursu młodych talentów w Jarocinie. Co ich cechuje? Mocna, ciekawa muzyka... a prywatnie przesympatyczny sposób bycia. Czy są wyjątkowi? Zostawiam te pytanie do subiektywnej opinii.
Opowiedzcie
mi o swoich początkach. Jak weszliście w świat muzyki?
Krzysztof: Poznałem się
z Kubą w 2009 roku. Jak się okazało na nowo, ponieważ znaliśmy się mając po
sześć lat. Podczas rozmowy wyszło, że obydwaj lubimy i wykonujemy ten sam
rodzaj muzyki. Potem poznałem Olka, czyli brata Kuby, który jest perkusistą.
Umówiliśmy się na próbę. Szczerze mówiąc, byłem sceptycznie nastawiony do
młodszego Olka, nie wiedziałem czego się spodziewać. Pamiętam, że na pytanie
jak sobie radzi, Kuba odpowiedział „No, daje radę!” Pierwsza próba trwała parę
godzin. I tak zaczęliśmy grać.
Co było dalej?
Krzysztof: Zaczęliśmy
robić pierwszy materiał w 2010 roku. Własnymi siłami organizowaliśmy koncerty.
Aż przyszedł następny rok i festiwal w Jarocinie. Wygraliśmy konkurs dla
młodych zespołów i nabraliśmy wiatru w żagle!
Kto rządzi w
zespole?
Kuba: Ja
oczywiście! (śmiech)
A tak na
poważnie? Osoba, która trzyma wszystko w ryzach?
Kuba: Mamy to
szczęście, że dobrze się dogadujemy, nie tylko w kwestiach muzycznych. Nie
musimy ustalać kto jest dyrektorem.
Krzysztof: Też jest nas
za mało, żeby się organizować w podgrupy. Jesteśmy skazani na siebie! I tak
sobie radzimy!
Kuba: Z takich
ważnych funkcji, to ja wrzucam zdjęcia na Facebook’a.
Macie
klarowny podział obowiązków?
Olek: Nie. Każdy
od siebie zawsze coś wnosi. Jedyna stała odpowiedzialność spoczywa na
Krzysztofie, który tworzy teksty. Często tak bywa, że z pierwotnego pomysłu,
który bardzo modyfikujemy, mało co zostaje. Wtedy pomysłodawca płacze, reszta
pociesza i tak ten proces trwa…
Wasze
inspiracje?
Kuba: To
oczywiste, że słuchamy przeróżnej muzyki. Ale nigdy nie myśleliśmy, że mamy być
tacy jak ktoś. Po prostu gramy rocka.
A muzyczne
autorytety?
Krzysztof: Każdy ma
swoje własne. Ale chyba wszyscy podzielamy fascynację Johnem Frusciantem.
Olek: Każdy ma
swoje, ale nikt nie neguje autorytetów innych. Szanujemy swoje upodobania.
Jako młode
trio wyznaczyliście sobie cel, który chcecie osiągnąć?
Kuba: Chcielibyśmy
wydać drugą pełnometrażową płytę i zarabiać na tym.
Krzysztof: Ale chyba
nie mamy konkretnego celu. Jakby tak było, to po jego osiągnięciu nie
wiedzielibyśmy co robić. Myślimy tylko o najbliższej przyszłości.
Olek: Chociaż…
takim naszym podstawowym celem może być zmiana naszej działalności z takiej
jaka jest, w profesjonalną, z której będziemy w stanie żyć.
Moment w
waszym życiu, w którym pomyśleliście „O Boże, czy to moje życie” ?
Olek: Dla mnie
taką sytuacją jest po prostu istnienie tego zespołu. Od czwartego roku życia
obiecałem sobie, że zostanę perkusistą i będę z tego żył. A kiedy zespół mojego
życia powstał, zaczęliśmy dawać koncerty, poznawać niesamowitych ludzi, na
których muzyce się wychowywałem, poczułam się ogromnie szczęśliwy. Najbardziej
niezwykłe jest poznawanie tych gwiazd na równi, nie jako fan, a jako inny
artysta.
Kuba: Od kiedy
mamy management czuję, że jesteśmy bardziej wartościowi. Wiem, że musimy to
robić dalej, coraz lepiej.
Krzysztof: Na pewno
dodające pewności siebie jest to, że szeroko pojęte autorytety muzyczne nas
kojarzą, słuchają, czasami wyrażają pozytywne opinie. Wtedy wiem, że to ma
sens, że nie gramy tylko dla siebie w pokoiku na Woli.
Jak wasza
frekwencja na koncertach? Coraz wyższa?
Olek: Różnie to
bywa. Jesteśmy warszawskim zespołem, który gra drugą trasę w życiu. Potrzeba
czasu, aby ta frekwencja była duża.
Krzysztof: Najgorsze
jest to uczucie po próbie dźwięku. Kiedy ten klub jest pusty. Wtedy zaczynasz
myśleć o tym, co będzie jeśli nikt nie przyjdzie i on cały wieczór taki będzie.
Wtedy już nie jestem taki pewny siebie!
Jak reaguje
wasze otoczenie na to, co się teraz dzieje- koncerty, trasa?
Kuba: Moi wszyscy
przyjaciele śmieją się, że jestem gwiazdą rocka. Co jest nie prawdą! Ale
najmilsze jest to, że wszyscy szczerze mnie wspierają. Są ciekawi, dużo pytają,
interesują się.
Krzysztof: Ostatnio
miałem taką ciekawą sytuację w moim życiu. Mianowicie, rozmowę z moim Ojcem,
który jest aktorem. Dopiero niedawno zaczęliśmy rozmawiać jak koledzy po fachu.
On miał przedstawienie, w którym musiał śpiewać i poprosił mnie o rady.
Weszliśmy na inny poziom relacji, co dla mnie jest niesamowite.
Olek: Ja od
czwartego roku życia nie planowałem nic innego. Po maturze zacząłem grać w
ośmiu zespołach na raz. Teraz istnieją trzy, ten jest główny. Moja mama nie
zawsze jest ucieszona słysząc kolejne nowości związane z moją pasją. Kiedy nie
widać efektów, kiedy jeszcze ta gra nie jest moim stałym źródłem dochodu, to
oczywiste, że te rozmowy z Mamą nie zawsze są lekkie. Ile razy można mówić „Daj
mi jeszcze rok.”? A z drugiej strony, Tata też był muzykiem, któremu niestety w
tym nie wyszło, ale nas rozumie i bardzo dopinguje.
Czym się
zajmujecie poza muzyką?
Kuba: Interesuję
się grafiką komputerową. Zawsze mnie do tego ciągnęło. Oczywiście skończyłem
studia w zupełnie innym kierunku, bo do tego są właśnie studia. Żeby się
okazało, że nie te były potrzebne. Więc samodzielnie teraz się uczę. Ale naszym
priorytetem jest muzyka.
Krzysztof: Czyli mamy
temat hobby? Lubię saneczkarstwo!
Jakie są
Wasze plany na najbliższą przyszłość?
Krzysztof: Na ten
moment mamy zaplanowane koncerty. A co dalej? Wszystko na naszym Facebook’u.
Od lewej: Olek, Kuba, Krzysztof
Zdjęcia: Lidka Bordewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz